I tak cię kocham

Trochę propagandowy, poprawny politycznie, z fatalnym początkiem i jeszcze gorszym zakończeniem – taki jest amerykański film „I tak cię kocham” o młodym muzułmaninie, który zamiast wznoszenia modłów do Allaha woli grać na komórce… A tak poza tym to naprawdę świetna komedia, dzięki której wreszcie zdrowo się pośmiałem. Film, którego akcja rozgrywa się w Chicago opowiada o Pakistańczyku, będącym kierowcą Ubera i marzącym o karierze komika. W wolnym czasie podrywa amerykańskie dziewczyny, pisząc na karteczce ich imiona w języku urdu. Na drodze do jego szczęścia stoi konserwatywna rodzina, uznająca jedynie małżeństwa aranżowane.

636340935514048176-048-TBS-day-003-1774-R

Pierwsze minuty seansu zapowiadały głupkowatą komedię, dlatego też trzymając kurtkę w rękach byłem gotów do szybkiego opuszczenia sali kinowej. Tymczasem niespodziewanie z każdą kolejną sceną film ewoluował w kierunku inteligentnej rozrywki, wywołując szczery śmiech. Dodatkowo komedia angażowała emocjonalnie, co spowodowało, iż plany o ucieczce musiałem odłożyć na inny seans. Dialog o 11 września czy scena z zamawianiem hamburgera to prawdziwe mistrzostwo świata, za co chylę czoła przed twórcami. Pozamiatała Holly Hunter, która za rolę drugoplanową powinna otrzymać piątą w karierze nominację do Oscara. Nie popisała się za to jej filmowa córka, która na całe szczęście przez zdecydowaną część filmu była zmuszona do zachowania milczenia. Główną rolę przekonująco odegrał niejaki Kumail Nanjiani, aczkolwiek jego postać była przesadnie przesłodzona. Jeśli chodzi o samo zakończenie to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wyrazić dezaprobatę wobec hollywoodzkiego dążenia do zirytowania widza. Ostatnie minuty nie przekreślają jednak doskonałej zabawy, która zdominowała większą część seansu.

Ocena filmu: 7/10

Dawid Kmieć

Dodaj komentarz